English version follows Kiedyś, pracując z pewnym korpusem – czyli zbiorem tekstów – w języku polskim, trafiłem na problem nieistnienia bezokolicznika od słowa "powinieneś". Okazuje się, że jego brak ma bardzo głębokie przyczyny. Zacznijmy od "powinienem". Co ono oznacza w istocie? Na ogół "chcę co najmniej dwóch różnych rzeczy", przy czym jedna z nich jest w zasięgu ręki i może mi dać natychmiastową przyjemność (np. pozostanie rano w łóżku, zjedzenie czegoś słodkiego), a druga z nich – będąca przedmiotem owej powinności, a z ową pierwszą w sprzeczności – jest dążeniem do jakiegoś bardziej długofalowego celu; na przykład uzyskania wypłaty na koniec miesiąca, lub zamiany sześciofałdu w sześciopak przed wyjazdem na wakacje. Dla odmiany "powinieneś", mimo pozornego podobieństwa, znaczy coś zupełnie innego: "chcę, żebyś...". Przy czym istnienie owego podobieństwa jest bardzo istotne: nadaje owemu "chcę" pozór obiektywności. A ...
This is a transcript of the YouTube clip . Polskie tłumaczenie poniżej See, our problem is we don't really know how to stop. We've got something started and we see it's going in the wrong direction. And I think the difficulty is, to borrow an old Chinese saying, that when the wrong man uses the right means, the right means work in the wrong way. In other words, there is something wrong with the way we think. And while that is there, everything we do will be a mess. Now, what is it that's wrong? Now, as far as I can see, the basic mistake is that we've invented this wonderful system of language and calculation and that it is at once too simple to deal with the complexity of the world, and also we are liable to confuse that system of symbols with the world itself, just as we confuse money with wealth: a lot of people are in business to make money instead of wealth. When they make the money they don't know what to do with it. And so in the same way, we confuse happ...
W poprzednim wpisie stworzyłem podstawę pod następującą definicję, która jednocześnie jest odpowiedzią na pytanie tam postawione: Ja to bezpośrednie doświadczenie ja . Używając słowa "fenomen" w znaczeniu filozoficznym można napisać jeszcze krócej Ja to fenomen ja . Na pierwszy rzut oka taka definicja jest bez sensu, bo jest zapętlona. Na szczęście dysponujemy narzędziami do rozwikływania takich zapętleń. Konkretnie, Ja to punkt stały relacji "być fenomenem". Ta definicja nie precyzuje, jaka jest fizyczna implementacja ja . Jedyna znana mi do tej pory to układy nerwowe większości ludzi i niektórych zwierząt: wtedy jego przybliżenie jest realizowane w neuronalnym korelacie świadomości przez połączenia rekurencyjne, czyli poprzez faktyczne zapętlenie. Przy czym ów korelat jest jednocześnie częścią większej całości, odpowiedzialnej za cały fenom (zbiór wszystkich fenomenów), i z niej się zresztą wyłania w toku osobniczego rozwoju. Kilka słów uzupełnienia Powyższa ...
Komentarze
Prześlij komentarz