Self-hatred

(English text can be found here)

"Zapytany o nienawiść do samego siebie Dalajlama odpowiedział: „Nienawiść do samego siebie? Co to jest? Przecież masz naturę Buddy. Jak możesz myśleć o sobie w taki sposób?” W jaki sposób zachodni buddyści mogą zyskać zaufanie do natury Buddy i pielęgnować swoją zdolność okazywania samemu sobie miłującej dobroci?

W 1990 roku pojechałam do Dharamsali w Indiach na konferencję "Umysł i Życie" z udziałem Dalajlamy. Było to kameralne spotkanie psychologów, naukowców i praktykujących medytację, zgłębiających temat uzdrawiania emocjonalnego. „Co sądzisz o nienawiści do samego siebie?” zapytałam, kiedy nadeszła moja kolej na zaproponowanie tematu do dyskusji. Bardzo chciałam przejść bezpośrednio do tematu cierpienia, które tak często widziałam u moich uczniów, cierpienia, które również sama znałam. W pokoju zapadła cisza, gdy wszyscy czekaliśmy na odpowiedź Dalajlamy. Wyglądając na zaskoczonego, zwrócił się do tłumacza i raz po raz dosadnie pytał po tybetańsku o wyjaśnienia. W końcu, patrząc na mnie, Dalajlama przechylił głowę, a jego oczy zwęziły się ze zdziwienia. "Self-hatred?" – powtórzył po angielsku, jakby wypróbowując słowa. "Co to jest?"

Myślę, że to oddaje wiele z tego, z czym spotykamy się, gdy nauki ze Wschodu docierają na Zachód. Nie chcę deifikować kultury azjatyckiej, ale wydaje się, że nie ma w niej przekonania, że gdybyśmy dotarli do sedna naszej istoty, gdybyśmy naprawdę wiedzieli, kim jesteśmy, byłaby to całkiem zła wiadomość; a na pewno nie w taki sposób, w jaki to przekonanie istnieje na Zachodzie.

Przez pozostałą część sesji Dalajlama wielokrotnie próbował wraz z nami badać zarysy nienawiści do samego siebie. "Czy to jakieś zaburzenie nerwowe?", „Czy tacy ludzie są bardzo agresywni?”, „Ale ty masz naturę Buddy. Jak możesz myśleć o sobie w ten sposób?”. Na koniec powiedział: „Myślałem, że bardzo dobrze znam się na umyśle, ale teraz czuję się zupełnym ignorantem. Uważam, że to bardzo, bardzo dziwne".

Jeden z najbardziej fascynujących mnie aspektów tej sesji miał miejsce podczas przerwy na herbatę. Kilka osób z Zachodu, które były przez długi czas uczniami Dalajlamy, próbowało wytłumaczyć, jak mogłyby brzmieć nauki Buddy, gdyby słuchało się ich z perspektywy zwątpienia i chronicznego samopotępienia, zamiast zaufania do naszej natury Buddy, niezależnie od tego, jak bardzo może ona być ukryta. Opowiadali takie rzeczy, jak: „Kiedy po raz pierwszy usłyszałem «przestań kochać siebie», oto co usłyszałem...", "Cały ten nacisk na podejmowanie wysiłku, kiedy skrycie myślę, że nie jestem w stanie nic osiągnąć, powoduje, że czuję się…"

To było niesamowite. Fakt, że nienawiść do samego siebie nie była częścią jego światopoglądu, podsumowuje istotę tego, do czego na początku dążyłam poprzez praktykę medytacji. I z pewnością przez wiele lat nauczania byłam świadkiem ciężaru, jaki niesie ze sobą brak wiary w to, że zasługujemy na szczęście, brak poczucia, że faktycznie możemy je osiągnąć.

W tradycji therawady, gdy wykonujemy medytację miłującej dobroci, instrukcja jest taka, aby zacząć od ofiarowania miłującej dobroci sobie. Wyjaśnienie jest takie, że jest to najłatwiejsze, że możemy „przeszukać cały Wszechświat w poszukiwaniu kogoś, kto bardziej zasługuje na naszą miłość i uczucie niż my sami, i że nigdzie tej osoby nie znajdziemy". My sami zasługujemy na własną miłość i uczucie bardziej niż ktokolwiek inny. Ale dla wielu nie jest to najłatwiejsze. Właściwie może być najtrudniejsze. Dlatego potrzebujemy kreatywnego podejścia, aby ten fakt uwzględnić.

Uczono nas (i ja tego uczę), że miłująca życzliwość wobec siebie jest podstawą miłującej życzliwości wobec innych, zatem naszą motywacją do dawania jest hojność, a nie męczeństwo, nasze wysiłki na rzecz moralności nie są pełne winy i represji, ale domagają się uznania naszego udziału w powszechnym ludzkim potencjale współczucia . Uczono nas (i ja tego uczę), że nasze własne szczęście, gdy wykracza poza szukanie przyjemności i unikanie bólu, nie rodzi się z okoliczności, w których się znajdujemy. Raczej, gdy to szczęście jest prawdziwe i stabilne, jest podstawą zdolności do bycia hojnymi, życzliwymi i współczującymi. Nie tylko zasługujemy na ten rodzaj szczęścia, ale jest ono nam potrzebne.

W tym wszystkim kryje się głębokie poczucie własnej wartości. Przez lata przenoszenia nauczania azjatyckiego na Zachód zauważyłam, że nie wystarczy, że jest to zrozumiałe samo przez się: należy je wyrazić, zbadać i pielęgnować; należy rzucić wyzwanie naszym obawom, przypuszczeniom i wahaniom; a nasza zdolność do wolności i szczęścia musi być stale rozwijana i celebrowana".


Pomijając nawet drugą część tej historii (która jest w istocie moralitetem) uderzające jest dla mnie to, jak bardzo w istocie nieoczywiste mogą być oczywiste oczywistości.
Refleksja nad tym, skąd wzięła się ta różnica w podejściu do samego siebie, też może być - moim zdaniem - bardzo interesująca.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Consciousness Mindf*ck

Kim jesteś?

Kim jesteś? (2/2)