Czy powinieneś powinieneć, czyli o pewnym bezokoliczniku słów kilka
Kiedyś, pracując z pewnym korpusem – czyli zbiorem tekstów – w języku polskim, trafiłem na problem nieistnienia bezokolicznika od słowa "powinieneś". Okazuje się, że jego brak ma bardzo głębokie przyczyny. Zacznijmy od "powinienem". Co ono oznacza w istocie? Na ogół "chcę co najmniej dwóch różnych rzeczy", przy czym jedna z nich jest w zasięgu ręki i może mi dać natychmiastową przyjemność (np. pozostanie rano w łóżku, zjedzenie czegoś słodkiego), a druga z nich – będąca przedmiotem owej powinności, a z ową pierwszą w sprzeczności – jest dążeniem do jakiegoś bardziej długofalowego celu; na przykład uzyskania wypłaty na koniec miesiąca, lub zamiany sześciofałdu w sześciopak przed wyjazdem na wakacje. Dla odmiany "powinieneś", mimo pozornego podobieństwa, znaczy coś zupełnie innego: "chcę, żebyś...". Przy czym istnienie owego podobieństwa jest bardzo istotne: nadaje owemu "chcę" pozór obiektywności. A więc "chcę, żebyś.....